Cześć.
Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić wprowadzenie do opowiadania, które zacząłem niedawno pisać. Będzie to dreszczowiec/thriller, o tytule "Wyspa".
Rozplanowałem sobie jedenaście rozdziałów, co na oko powinno dać około 60/80 stron A5
Dam znać, jak napiszę całość, chodź nie wiem, czy opublikuję. Na pewno pojawią się fragmenty ;)

Ps. Z chęcią poczytam Waszych opinii na temat pomysłu.

*

Wyspa


Wprowadzenie


Jane Ketlin, oraz Jack Ketlin byli dobraną parą, jak i szczęśliwą rodziną. Mieli trójkę zdrowych, jakże wspaniałych dzieci, dzięki którym każdy rodzic unosiłby się z dumy. 

Do czasu...

Rodzinę Ketlin'ów spotkała okropność nad okropnościami. Zaczęło się dwa lata temu, gdy to nagle stracili pierwsze dziecko. Zack wpadł pod samochód, przez co życie pozostałych członków rodziny uległo niebagatelnej zmianie.

Sytuacja pogorszyła się zeszłego lata. Jane Ketlin, oraz Jack Ketlin musieli spoglądać, jak powoli, oraz z niemałą męką odchodzi ze świata ich kolejny "skarb": czternastoletnia Katne, chorująca na raka już od jakiegoś czasu. Najgorsza pozostawała myśl, iż to nie musiało   się tak kończyć, gdyby nie zbyt późne wykrycie paskudnej choroby.

Dla nich każda śmierć dziecka okazywała się szokiem nie do zniesienia. Szok ten musieli jednak znosić. Niestety, trzy miesiące po śmierci Katne, schorowana psychicznie i fizycznie Jane Ketlin umarła, zostawiając Jacka samego z malutką Liwią - ostatnim ich wspólnym dzieckiem.

Niegdyś Jack był Prawnikiem, przy czym jego żona zwykłą Sklepiarką. Dziś bez tej zwykłej Sklepiarki, dającej mu niezwykłe szczęście, stracił resztki siebie, przez co również i Liwię. 

Z powodu nałogu w jaki popadł, przewieziono ją do Sierocińca położonego na wyspie Ran. Wyspie, nie tyle co oddalonej kilka mil od brzegu, co po prostu niedostępnej. Widać ją było w pełnej okazałości z plaży, tak samo jak jedyną budowlę na niej - Sierociniec. Nie płynął w tamtą stronę żaden prom, ani nie podróżował żaden samolot. Również Rybacy z jakiegoś powodu nie uprawiali połowów w rejonach wyspy, a jedynymi płynącymi tam rzeczami, były łodzie z kolejnymi dostawami bezdomnych, opuszczonych przez rodziny dzieci.

Najokrutniejszy okazywał się fakt, iż nie mógł się z nią widywać. Nie było dane mu choćby jedno spojrzenie w jej piękne, błękitne oczka, nie mówiąc już o przytulaniu. Bez tego posiadał w sercu poczucie pustki, czemu żaden wysokoprocentowy alkohol nie był w stanie zaradzić. Niestety, podczas wypalania smutków w czasie nocnego życia zapomniał, że ma nadal dla kogo żyć w dzień. Miejski Sąd przekazał wyraźnie, iż dopóki nie zwalczy nałogu i nie stanie się, jak za dawnych czasów, odpowiedzialnym rodzicem, może zapomnieć o niej i o swoim stanowisku.

Jack rozumiał to aż za dobrze. Wiedział bowiem, że nawet po roku wyleczenia się z nałogu, Sąd nadal nie obdarzy go zaufaniem i pozwoli jedynie na comiesięczne, może cotygodniowe spotkania z Liwią. Nawet obecnie było to dla niego za mało. On potrzebował jej teraz, na codzień, tak samo jak ona jego. Jako były Prawnik, doskonale zdawał sobie sprawę, że jedynym wyjściem z sytuacji jest samotna podróż na wyspę, tym samym złamanie prawa.

Ktoś mógłby zapytać: co mu to da, skoro i tak go złapią, wywiozą z wyspy i na zaufanie ze strony Sądu przyjdzie mu czekać jeszcze dłużej?

Nie wiem. On sam nie wie. Wie za to, że cholernie jej potrzebuje.

A ona jego.

4 komentarze:

  1. Czekam na więcej. Temat nie jest łatwy, ale tylko takie opowiadania są naprawdę m o c n e. Nałog, cierpienie, wyspa... Świeci się coś inspirującego. Między tym wszystkim istnieje nadzieja. Przebija się i chciałaby iść dalej dać szanse na lepszy dzień. Dzień z (wspólnego) życia szczęśliwego ojca ze szczęśliwa córką. Niestety czy wszędzie będą otwarte drzwi dla nadziei? Czy coś jeszcze kryje się pod wycieraczką lub za drzwiami... Oby tak.dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to opisałaś i prawdziwie, bowiem droga do odzyskania córki będzie masakrycznie ciężka i zaskakująca.

      Usuń
  2. Hej, cześć i czołem! :D
    Bez zbędnych wstępów powiem, że początek opowiadania mnie zaciekawił. Naprawdę. Czuję, iż szykuje się dobra historia... i mam nadzieję, że ją opublikujesz, bo chętnie przeczytam.
    Ciekawi mnie, jak rozwinie się cała ta sytuacja z córką Jacka. Mam już cichą nadzieję, że wszystko będzie dobrze, ale zakończenia opowiadań są różne.
    Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to kilka błędów interpunkcyjnych... Ale to chyba już standard, że jak coś zauważę, to wypominam to w komentarzach. :P
    Dobra, to już chyba wszystko, chociaż i tak wyszło króciutko... Ale cóż, trudno. :P
    Pozdrawiam i życzę weny do opowiadania! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka :)
      Zobaczymy, czy wstawię, czy nie. Zależy to od jednego czynnika, ale nie zdradzę jakiego ;)
      Jak widzisz, można krócej :D
      Również pozdrawiam i dzięki że wpadłaś ;)

      Usuń