Miasteczko Darkmord - recenzja

Nazwa: 

Miasteczko Darkmord

Autor: 

Shane Hegarty

Książkę mogę dla Was zrecenzować dzięki wydawnictwu ZNAK


 

Czym jest Darkmord?

W miasteczku Darkmord dzieją się rzeczy niezwykłe, straszne, nieopisane, których nie dane nam będzie poznać nawet po zwiedzeniu świata wzdłuż i wszerz. Oczywiście da się tam trafić, lecz jedynie drogą przypadku. Zapomnij więc o przygotowaniach, nadziejach i planach, bowiem są to czynności zbędne i na pewno nie pomogą podczas podróży do tajemniczego zakątka. Po prostu rusz w świat. Być może los Cię tam przygna.

Pewnie chciałbyś, Drogi Czytelniku, abym co nieco wspomniał o tym miasteczku. Zawsze istnieje szansa, że trafisz do Darkmord. Jeśli już będziesz stał na jego ulicach, nie wiedząc co czynić i gdzie się podziać, wiedza ta może okazać się przydatna. Niestety, rozczaruję Cię w tym momencie: od razu po przyjeździe tutaj szybko nabierzesz ochoty na wyjazd. Wyjechać nie będziesz mógł, choćbyś nie wiem jak się starał. Jest to jedyne miasteczko na świecie, na które napadają Legendy (potwory) ze Skażonych Ziem, poprzez łączniki w postaci portali. Nasze ziemie zwą Ziemiami Obiecanymi, więc z pewnością cieknie im ślinka na samo wspomnienie o nich. Nie dziwota, że każdy mieszkaniec Darkmord chciałby być mieszkańcem innego, choćby najpodlejszego miasteczka.

Na szczęście Darkmord od wielu pokoleń chroni rodzina łowców Legend przed chordami potworów. Ludzie mogą czuć się bezpiecznie. No chyba że Łowcy zawiodą...

Jeśli już o tym mowa, wspomnę o Finnie - dwunastoletnim chłopaku. Jest to przyszły Łowca Legend, następca swego ojca, oraz kolejny powód, aby omijać Darkmord szerokim łukiem. Bowiem nic nie zapowiada, aby chłopak uczynił choćby połowę tego, co Hugo - jego ojciec. Jest dobrym teoretykiem, kiepskim praktykiem. Od krzywdzenia potworów wolałby leczyć zwierzątka. Zdecydowanie nie jest odpowiednim kandydatem na Łowcę Legend.

Mimo wszystko ojciec wierzy, że da sobie radę. Ciągłe treningi mają przygotowywać Finna na wielką ceremonię, po której stanie się kolejnym w dziejach Łowcą Legend, jak i przybierze odpowiedni dla siebie przydomek.

Lecz czy przejdzie wielki test? Całkiem możliwe, że najbliższe wydarzenia przesądzą o jego jestestwie w Darkmord.


Czy warto odwiedzić?

Zaryzykuję stwierdzenie, iż Miasteczko Darkmord to książka przygodowa, napisana dla młodego odbiorcy. Występują w niej wszechobecne obrazki, nadające bardzo fajnego klimatu, podobnie jak sam design zewnętrzny. Okładka jest po prostu boska, a na widok przebarwionych na czarno końcówek stron, podczas pierwszego kontaktu wzrokowego, mało się nie przewróciłem z zachwytu. Wrzucę z resztą zdjęcie, żeby pokazać o co mi chodzi.
Ten, kto był odpowiedzialny za projekt okładki i inne tego typu pierdoły - wielki szacun.
  Jeszcze jedno w tej sprawie - naprawdę ogarnia mnie wielkie zdziwienie, że wydawnictwo nie podjęło się wydania tej książki przed Bożym Narodzeniem. Uważam, że książka ta byłaby mistrzowskim prezentem od rodziców dla dziecka pod choinkę, oczywiście, jeśli dziecko te lubi czytać (zbaczam z tematu. Nie przeciągajmy).
  Przejdźmy może do rzeczy - jak dla mnie - nieudanych, choć może umyślnie wykonanych przez autora. Chodzi mi tu o sam styl, jakim książka jest napisana. Kipi on prostotą, oraz drętwością, przez co zamiast skupiać się na fabule, skupiałem się na tym, aby w ogóle zrozumieć niektóre kwestie. Również opisy pozostawiają wiele do życzenia, których albo nie było, albo były niepotrzebne. W sensie według mnie opis powinien po prostu zainteresować i przedstawić to, czym zainteresować się mamy. Tutaj nie uświadczyłem ani tego, ani tego.  Mówiąc krótko - opisów jest mało i są strasznie powierzchowne. 
 Bohaterowie nie urzekli mnie za bardzo, czego przyczyną są również opisy. Niestety - opisy cierpią, cierpią i inne kwestie. Okey, byli całkiem dobrze przedstawieni, każdy grał swoją rolę w powieści i dobrze to robił, lecz nie poczułem do żadnego z nich jakiejś większej sympatii. Brakowało mi opisów zachowania, np. po wypowiedzeniu jakiejś kwestii przez kogoś. To na pewno dodawałoby im większej głębi.
  Teraz, przed napisaniem jeszcze pozostałych plusów wytłumaczę, dlaczego uważam, iż to wszystko mogłoby być celowym zamysłem autora. Po prostu książka jest skierowana dla dzieci, a wątpię, aby dzieciom robiły te kwestie różnicę tak jak mi, staremu koniowi. ;-)
  Wielkim plusem jest fabuła i jej przebieg, która z pewnością by mnie urzekła za młodu. Podczas czytania książki, uczestniczymy w pojedynkach między Łowcami Potworów, a potworami. Już od pierwszych stron jesteśmy wrzucani w centrum akcji, podczas pojedynku między Finnem, a Minotaurem (taki mały spojler). Jest też ciekawy wątek między tym chłopakiem, a Emmie (do czego dochodzi, lub nie dochodzi, to już nie zdradzam. Sami sobie przeczytajcie ;p). No i oczywiście wątek główny, czyli odwieczna walka z Legendami, oraz tajemnicza przepowiednia.
 Czy warto odwiedzić Darkmord? Powiem tak: serdecznie zapraszam każdego małolata, którzy przeżyją dzięki tej książce przygodę swojego życia. Myślę, że również i tym starszym dzieciom książka przypadnie do gustu. Dorosłe osoby niech same zaryzykują, ja Was zachęcać nie będę, lecz myślę, że każdy o tej książce będzie miał odmienne zdanie. Myślę, że i Wam może się spodobać, bowiem mimo że opisy proste, przystosowane dla młodego odbiorcy, fabuła ciekawa i zaskakująca.  

2 komentarze:

  1. Ksiązka bardzo mi sie podobała, chociaż nie jestem już młodym czytelnikiem.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że PAni komentarz świadczy o tym, że i starszym Czytelnikom "Miasteczko Darkmord" też potrafi przypaść do gustu". :)

      Usuń